galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

spis treści; 1; 2; 3; 4; 5; 6; 7; 8; 9; 10; 11; 12; 13; 14

Antoni Szoska

 

 

 

 

 

 

 



04

Ilustrowany list m. do M.

 

Wstęp do listu

Oto postmodernistyczny komentarz do "Ilustrowanego listu m. do M.", który z jednej strony trochę "wyjaśnia", z drugiej zaś również trochę "zaciemnia", żeby nie powiedzieć, "ściemnia". Ostatecznie powiedzmy "mruga". A o co chodzi?

To, o co chodzi to w gruncie rzeczy pozostaje nie rozstrzygalne. Chociaż, z drugiej strony, polowa sukcesu, jeśli chodzi o odpowiedz na to "palące" pytanie leży w fakcie, że przynajmniej jesteśmy w stanie lokalizować "ogniska zapalne" lub miejsca, w których się "tli się".

TLI SIĘ

Tak, więc w tym liście, który mężczyzna pisze do kobiety wyrażona została ambiwalencja płci-towarzyszące nam niezdecydowanie w sytuacji tej różnicy różnic, która daje o sobie znać począwszy od naszych archetypowych rodziców i odtwarza się jako traumatyczna w dzieciństwie każdego chłopca. Wiele by o tym mówić, ale najlepiej odesłać czytelnika do przemyśleń Freuda na ten temat. Ciekawe, że są one tak "pokrętne" w wydaniu bądź, co bądź dojrzałego mężczyzny?

Moja ambiwalencja, która nie ma charakteru naukowego a raczej artystyczny, znalazła swój wyraz w dwu "odsłonach" poniższego listu. Odwołuję się w tym miejscu do metafory "odsłony", jako że list w Internecie jest swoistym prywatnym teatrum, a poza tym, w liście nawiazuję do swoich para teatralnych działań szeroko rzecz biorąc.

A zatem do rzeczy. Pierwsza odsłona ambiwalencji płci zawiera się w tytule listu, który jest grą znaku i znaczenia. Chodzi o zapis małe "m." do dużego "M.", co ilustruje, że oto spotykam przypadkowo jakąś dziewczynę, której w gruncie rzeczy wcale nie szukałem gdyż jak zwykle wybrałem się do miasta na piwo. A tu od razu list i to "miłosny", który nie wiadomo czy dotrze do M.?

Natomiast odsłona druga jest już bardziej skomplikowana i po freudowsku "pokrętna". I to do tego stopnia, że ponieważ nie da się ona wyrazić jedynie przy pomocy słów, w związku z tym została zilustrowana rysunkami.Bo jak mówi pewne chińskie przysłowie "jeden obraz wart jest tysięcy słow.".

Druga odsłona ambiwalencji płci wiąże się z piosenką "Mam chusteczkę haftowana.", którą każdy z nas tak dobrze pamięta z dzieciństwa. Jak wynika ze słów piosenki mamy 4 możliwości by w końcu znaleźć "rozwiązanie". Ale czy to na pewno jest rozwiązanie? Z odpowiedzią na to pytanie zmaga się wykonawca performansu zatytułowanego jak w liście poniżej. Ostatecznie rzeczony performans obraca się wokół pierwszych trzech możliwości. Oto one: 1) "tej nie kocham"; 2) "tej nie lubię"; 3) "tej nie pocałuję". Każdy z nas "chłopców" może pod nie podłożyć własne treści. W moim przypadku zostały one niejako wyostrzone poprzez egzystencjalnie rozumianą kategorie "incydentu" aczkolwiek dla bezpieczeństwa z-teoretyzowaną....

A teraz światła rampy zostają nieco przyciemnione, bo oto "czwarty róg haftowanej chusteczki"-nawiasem mówiąc, który chłopak nosi teraz taką chusteczkę?-zostaje "darowany". W opisie tej szczęśliwej chwili posłużyłem się figurą, "Bruno Schulza" i to, jak się okazało, już jakiś czas temu. Niezależnie od tego ze Marysia okazała się być jego "miłośniczką" albo "miłość(niczką)" albo " milo(śni)czką". Bo, jak zawsze to, co najważniejsze, czyli "jouissance" rozgrywa się w naszej fantazji. W mojej również. A jak to jest z Twoją "fantazjom"?

 

Ilustrowany list m. do M.

Dwa razy w moich wystąpieniach artystycznych pojawiła się piosenka "Mam chusteczkę haftowaną...". Po raz pierwszy wiązała się ona z czymś, co nazwałem "Teorią incydentu w 24 obrazkach z pracowni". W tym wypadku sparafrazowałem tytuł utworu Musorgskiego w orkiestracji Ravela "Obrazki z wystawy", ponieważ również dotyczyła ona "lubvi" lub nazwij to "mon amour". Jak również moja teoria pojawiła się pod postacią partytury o następującym zapisie:

Jako "incydent" podczas mojego wystąpienia, na początku niepostrzeżenie, w drugim rzędzie od góry-"międzynarodowa głupia idiotka"-pojawiła się seria zdjęć S/M, czyli o tym jak chłopcy przezywają się z dziewczętami.. Podkreslam ten moment incydentalnej niespodzianki w związku ze zdarzeniem, które miało miejsce po moim performansie. Otóż, do mojej instalacji podszedł ojciec z nieletnim synem i nagle, ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, co znajdowało się na zdjęciach "pokrywających" ‘międzynarodową...’ I niemal w panice się wycofał, nie chcąc gorszyć dziecka. No cóż, powinienem był uprzedzić, że to nie jest sztuka dla dzieci.

Po raz drugi "Mam chusteczkę.." pojawiła się w mini-instalacji (nie jestem do końca pewien czy to "mini" nie ma podwójnego znaczenia...) w związku z masochistycznymi rysunkami Bruno Schulza . Poniekąd łączy się to z uwagą na mój temat wygłoszoną przez koleżankę, która źle zrozumiała moje kulturalne zachowanie nazywając mnie "masochistą". Warto przy tym zaznaczyć, że nie miało to miejsca podczas tańca. O nie, co to, to nie!

W końcu instalacja z piosenką przybrała taką oto postać:

 




Marysiu,
Zatańczę dla
Upadłych aniołów,
Kobiet fatalnych,
Bezbronnych dziewczynek
I nieszcześliwie zakochanych


"bawidamek"

P.S. Nawiązując jeszcze do "Teorii incydentu..." to nie uwierzysz, ale jesteś dokładnie 24-tą "kropka" w moim kalendarzu na bieżący rok, pod hasłem "4. 00 rano". Czym są te "kropki"? Wyjaśnię ci wszystko jak jeszcze "pokropkujemy". Ty czarownico!

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny