galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

spis treści; 1; 2; 3; 4; 5; 6; 7; 8; 9; 10; 11; 12; 13; 14

Antoni Szoska

 

 

 

 

 

 

 



12

"Krzesło rentgenowskie"

Mój perforrmans "Krzesło rentgenowskie", który miał miejsce w klubie "Piękny Pies" wiązał się z faktem, że jestem w posiadaniu takiego krzesła właśnie, które w 1997 roku uczestniczyło w innym performansie zatytułowanym "Kilka ćwiczeń-ze-szczegółem przed premierą". Jako tak zwany fetysz katatonicznej pantomimy, będący przedmiotem wystąpienia, nie był to wbrew pozorom rekwizyt, ale raczej coś na kształt mojej sygnatury pozostający w związku z moim ciałem na podobnej zasadzie jak własnoręczny podpis. Notabene, na zakończenie mojego(wtedy)performansu złożyłem na jego oparciu swój podpis. Ten rodzaj performansowego przedmiotu opisuje również użyte w tytule wyrażenie "ćwiczeń-ze-szczegółęm".

Krzesło rentgenowskie rozumiane jest tutaj również metaforycznie w nawiązaniu do promieni rentgenowskich prześwietlających moje ciało, które wykazały tajemnicze "plamy" znajdujące się w niektórych partiach organizmu, jak również tu i owdzie pewne drobne przedmioty. Ilustruje to poniższy tekst nagrany na taśmę audio oraz zdjęcia-dowody rzeczowe ze sznurówką, lusterkiem i tekstem, przez który prześwituje moja postać.

 


Didaskalia albo inaczej o tym jak przygotowywałem performance dla Klubu Rentgen

"Jestem smutna"
(muza...)

Oto przypominam sobie, jak w pewien piątek tańcząc (tj. uprawiając mowę ciała, A. Sz.), po raz któryś tam, już być może 100-ny a może 102-gi taniec w Rentgenie, jednocześnie płakałem. Piwo "Porter" daje mi czasem taki efekt. Zaś moja fordanserka ocierała mi spływające po policzkach łzy moją chusteczką.

"cry (ang. płacz) z małej litery"
(zapis w moim kalendarzyku)

W ten sposób pragnę podkreślić, że dziesiątki chwil w Rentgenie, z których utkane są moje, powiedzmy, małe "dzikie noce" (cytat z filmu o tym tytule), stanowią mieszaninę smutku i radości, przygnębienia i euforii, nudy i rozrywki czy wreszcie demonizmu i innego jeszcze anielstwa.

Chybiłem "dziesiątki"

Mój performance "Kilka ćwiczeń - ze - szczegółem przed premierą", rozpoczyna ćwiczenie, które zatytułowałem "Zimno mi". Jednym z jego elementów było zaśpiewanie przeze mnie piosenki Beatlesów, Pt. "Hey Jude". Zważywszy na jeden z moich różnych incydentów rentgenowskich chętnie zamieniłbym jej tytuł na "Hey J..."(a to od imienia tej mitycznej Julii...) W tej piosence jednak ważna jest dla mnie jej treść, która z grubsza dotyczy przemiany smutku w nieco lepszy, bardziej radosny nastrój:

"Hey Jude don't make it bad
take a sad song and make it better"

Dopowiadam to w drugim z kolei ćwiczeniu - performance, o tytule "Ćwiczenie - ze - szczegółem". A zatem pośród prezentowanych na taśmie magnetofonowej tzw. "mini narracji peryferyjnych" znalazł się tam cytat, który brzmi: "ARTYSTA WSPÓŁCZESNY A MUZY PRZYSZŁOŚCI". To z tym cytatem właśnie powiązać można wspomniany incydent, który nazwałbym Chybiłem "dziesiątki" - w nawiązaniu m. innymi do żeńskiej symboliki liczb parzystych.

Czymże, bowiem jest tzw. muza?

Czyż nie jest ona w istocie... Nową dziewczyną, mgliście zarysowaną osobą dającą artyście pole do gry wyobraźni? Jednocześnie dodajmy, kimś o niezwykle zgrabnym ciele z kształtnymi piersiami, czarnowłosą (?...) dziewczyną, która urodziła się, dajmy na to, 10 X, a stała się migotliwym zdarzeniem - momentem, statystycznie ważnym płomykiem w ciasnej przestrzeni pubu, które plasuje się w obszarze swoistego szaleństwa tj. pomiędzy promiskuityzmem a trudną miłością (patrz uwaga na temat tego obszaru w kontekście tzw. "roztargnienia Duchampa" w moim tekście Pt. "Utopia sztuki pustej jako propozycja nowego nihilizmu w sztuce" - Fort Sztuki 1995, A. Sz.). ( A tak poza tym to: chętnie napisałbym list do ciebie w ramach ćwiczeń performance, ale skądinąd wiem, że i tak go nie przeczytasz, gdyż dotarłby on do ciebie za późno. Bo przecież... chybiłem "dziesiątki").

Zatem rykoszetem....

Trzecie z kolei ćwiczenie performance nosi tytuł "Kostium" i między innymi wiąże się z takim oto incydentem. Otóż pewnego późnego wieczora koleżanka zapytała mnie o to, czy mężczyzna może mieć orgazm bez wytrysku? Pytanie to trochę mnie rozbawiło, ale i podnieciło, a także dało do myślenia. W każdym razie zapisałem je w pełnym brzmieniu na luźnej karteczce, wyrwanej z notatnika, którą następnie włożyłem do torebki z taśmami magnetofonowymi, używanymi w performance.
I tak oto, niejako rykoszetem, inspirowany tym pytaniem określiłem ową torebkę - przedmiot fetyszystyczny mojego performance, jako będącą pomiędzy "męską waginą" a damską torebką, w której zawsze jest swoisty bałagan różnych DROBIAZGÓW. Następnie zaś, skrycie pomyślałem, a teraz piszę dla ciebie, że być może, a więc hipotetycznie, mój peformance jest właśnie takim... "orgazmem bez wytrysku"?...
Ostatnim, czwartym z kolei ćwiczeniem performance są "Śpiewy". Jest to krótki wyśpiewany przeze mnie tekst na temat bałaganu na moim biurku, który usiłuję uporządkować chowając pewne zbyt osobiste rzeczy głęboko do szuflady.
Zaś rykoszetem: a) muszę ciebie przetańczyć, b) muszę ciebie przepłakać, c) wreszcie muszę ciebie PRZEŚPIEWAĆ. Ty... "Hey J."

"Jak wystawić Romea i Julię Szekspira z użyciem moich
ćwiczeń performance?" (Zapis z mojego kalendarzyka A. Sz.)

Użyte przedmioty: a) stół i krzesło z Rentgena, pomalowane w dwa fluoryzujące kolory tj. czerwono-pomarańczowy i jasno-żółty. Blat stołu tworzy kolorystyczny zapis sylwet dwu przedmiotów performance, a mianowicie denka słoika oraz drewnianego fragmentu ramy łóżka (?). Ostatnie nie jest do końca ustalone. Przedmioty te odpowiednio dzielą płaszczyzny blatu na dwa pola; b) duże plansze tj. czarny brystol z wyciętymi otworami, będącymi obrysami dna słoika oraz plansza, na której widnieje podkolorowany, kolorami słoika i krzesła, rysunek słoika i czajnika; c) torebka z taśmami magnetofonowymi, połączona paskiem ze wspomnianym fragmentem ramy łóżka (?). Ten również w kolorach stołu i krzesła. A także czarny plecak - razem tworzące „kostium performera; d) nóż kuchenny z czerwoną rękojeścią; e) słoik z performance Pt. "Ustawianie akustyki w pustej przestrzeni" wraz z kieliszkiem i notatkami w środku. Również w kolorach stołu i krzesła; f) jednokieszeniowy magnetofon "Unitra".

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny