Roman Wysogląd bywam więc opisuję (55) aktualne >>> 1. Poczet Potworów krakowskich 2. Biuro podróży Pana Zimowskiego. 3. 4 czerwca 1989 roku skończył się nie tylko tak zwany komunizm 4. Bogdan Karczowski w „ Zejściu” 5. Subiektywna ocena roku 2010 6. Z sekund, niestety, nie da się złożyć wieczności. 8. Garderoba w komórce, czyli rodzina państwa Madejów w komplecie 9. Cały ten sonet, czyli kilka słów o Adamie Kawie. 11. Poplątanie z pomieszaniem, czyli „ Histeria w sztuce” w Muzeum Sztuki Współczesnej 12. Van Gogh a grajdołek w sztuce zwany krakówkiem. 15. Koń turkmeński, a sprawa polska. 16. „ Widmo wolności” według Luisa Bunuela. 18. Pana artysty Machowiny wędrówki po kraju. 20. W drugiej połowie lat czterdziestych 21. Zawsze uśmiechnięty Pan Bywalec 22. Obszczymur w krakowskim, dromomieszczańskim salonie. | „ Widmo wolności” według Luisa Bunuela. Jak niektórym wiadomo życie składa się nie tylko z koszmarnie nudnej nieprzewidywalności, ale przede wszystkim z niespodzianek i niespotykanych, pośrednio niewyglądających na mających cokolwiek wspólnego zdarzeń. Myśl ta nie dawała mi spokoju, kiedy kilka dni temu uczestniczyłem w wernisażu prac Emila Krchy, jak i jego kolegów, artystów zrzeszonych w grupie „ Zwornik”. Nie wiadomo dlaczego akurat podniosła uroczystość w reprezentacyjnych salach Muzeum Narodowego w Krakowie skojarzyła mi się z filmem Luisa Bunuela „ Widmo wolności”? Film przecież składa się z luźnych epizodów pozbawionych pointy. Nieważne, czy jest to sekwencja z mnichami grającymi w pokera, czy wykład profesora o społecznych konwenansach ilustrowany opowieścią o przyjęciu, w czasie którego goście zasiadając wokół stołu na sedesach, a jedzenie jako czynność wstydliwa – odbywa się w zamknięciu. Grupa „Zwornik” powstała w 1928 roku z inicjatywy czterech absolwentów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych: Emila Krchy, Kaspra i Stanisława Pochwalskich, oraz Kazimierza Rutkowskiego. Nie jest dzisiaj moim zamiarem opisywanie wkładu, który towarzystwo to wniosło w polską, przedwojenną sztukę, a o czym tak pięknie opowiadała pani dyrektor Gołubiew. Wystawiali prawie wszędzie. Między innymi w Belgradzie, Göteborgu, Malmö, ale także i we Lwowie, Łodzi, Zakopanym i innych, nie mniej nieznanych miastach wtedy niby to artystycznego Centrum. Niestety wojna zakończyła ich działalność, ale przez lata współpracowali z teatrem „Cricot” projektując scenografię do przedstawień. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy przez lata „przewinęli się” przez niekonwencjonalną działalność grupy. Z braku miejsca wspomnę tylko o Zbigniewie Pronaszce, czy Czesławie Rzepińskim. I na tym mógłbym zakończyć, gdy nie wspomniany już film Bunuela. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale postać profesora Emila Krchy kojarzy mi się właśnie z „ Widmem wolności”. Wiadomo, w jakich „ wesołych” latach tworzył, a przede wszystkim jakim był nieprawdopodobnym „szefem” pracowni malarstwa na ASP. Kto nie był uczniem w jego pracowni pewnie ma dzisiaj powody do gorzkiego żalu. I całkiem słusznie. A jak na przedwojenną bohemę przystało po tradycyjnej lampce wina w Muzeum Narodowym poszliśmy w „miasto” pod przewodnictwem syna pana profesora Krzysztofa Krchy i kontynuowaliśmy „ rozmowy o sztuce” do wczesnych godzin przedpołudniowych, to, co wiele lat wcześniej rozpoczął Jego wspaniały Ojciec.
Roman Wysogląd
P.S. Od lat zastanawia mnie niezrozumiała dla mnie sprawa. Jak mianowicie we wspaniałym mieszkaniu rodziny państwa Krchów, nom omen mieszczącej się przy ulicy Siemiradzkiego, mieszkania godnej najlepszych dzielnic Paryża obrazy ze ścian nie znikają, wręcz przeciwnie, jakby ich przybywało. Pewnie duch pana profesora nocami nie mogą spać dalej maluje swoje wspaniale wizje nieistniejącego już świata.
RW.
|
home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt |