Roman Wysogląd bywam więc opisuję (60) aktualne >>> 1. Poczet Potworów krakowskich 2. Biuro podróży Pana Zimowskiego. 3. 4 czerwca 1989 roku skończył się nie tylko tak zwany komunizm 4. Bogdan Karczowski w „ Zejściu” 5. Subiektywna ocena roku 2010 6. Z sekund, niestety, nie da się złożyć wieczności. 8. Garderoba w komórce, czyli rodzina państwa Madejów w komplecie 9. Cały ten sonet, czyli kilka słów o Adamie Kawie. 11. Poplątanie z pomieszaniem, czyli „ Histeria w sztuce” w Muzeum Sztuki Współczesnej 12. Van Gogh a grajdołek w sztuce zwany krakówkiem. 15. Koń turkmeński, a sprawa polska. 16. „ Widmo wolności” według Luisa Bunuela. 18. Pana artysty Machowiny wędrówki po kraju. 20. W drugiej połowie lat czterdziestych 21. Zawsze uśmiechnięty Pan Bywalec 22. Obszczymur w krakowskim, dromomieszczańskim salonie. | Zawsze uśmiechnięty Pan Bywalec Irkowi Zwolińskiemu z okazji Świąt Wielkanocnych Jeżeli w Krakowie w ciągu roku odbywa się około trzystu wernisaży, Irek bywa na co najmniej 543. Chętnie, bym się z nim zamienił. Tylko, skąd wziąć podobne, odporne na chorobę dnia następnego zdrowie? I poczucie zawsze dobrze spełnionego obowiązku, chociaż przeważnie ogląda kicze. Jak wszyscy, którzy, niestety, bywamy w tym samych spelunkach, zwanych Galeriami? ( Nie mylić z tak zwanymi Galeriankami). Pan Irek nie pojawił się znikąd. Został wymyślony przez znane nam Towarzystwo Opieki nad Nieśmiertelnością Krakowa i poproszony, o przeniesienie się z Wielkopolski do Królewskiego Grodu, ponieważ istniała intratna pozycja do zagospodarowania, a mianowicie Króla Wernisażowego. Zabrał się do tego z przynależną każdemu urodzonemu w okolicach Poznania konsekwencją : studia, gastronomia, małżeństwo. Gdzie, jak nie w tych środowiskach idealnie buduje się podwaliny pod przyszłe królowanie? Studia, wiadomo, koledzy, którzy później pomogą. Gastronomia - niezmierzona studnia bez dna, w której pływają różnego rodzaju męty, ale czasami bardzo ułatwiające codzienne kontaktu i powolne budowanie splendoru. A żona? Nie dość, że sportowiec, więc kondycja potrzebna do bywania nie mniejsza jak u Irka, Amerykanka z Krakowa, więc i międzynarodowe kontakty, a do tego punktualny kierowca, co przy rozrzuceniu krakowskich galerii rzecz nie do pogardzenia. A do tego u Irka zadziwia mnie niewiarygodna cierpliwość i pobłażanie! Ile razy w ciągu tygodnia można bez narażania się na zarażenie wszystkimi nowego rodzaju chorobami wchodzić do tych samych galerii nie spodziewając się zobaczyć tam niczego zaskakującego? Nawet posmakować trochę lepszego wina? Odpowiedź brzmi: nieskończoną ilość. Nie wiem, jak jest w innych miastach, ale podejrzewam, iż krakowskie wernisaże to także tylko i wyłącznie specyfika tego miasta. A Irek sobie tylko znanymi sposobami podnosi wartość każdego z nich na nikomu po wyzwoleniu spod strasznej okupacji nieznany poziom. Roman Wysogląd
|
home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt |