Stanisław
Wejman, na swoje 60 urodziny, jak zwykle
w galerii JFejkla w Krakowie na Grodzkiej,
pokazał wystawę (swoich akwafort), która
kolejny raz jest WSZYSTKIM.
Ostatni raz artysta (a także nauczyciel) Stanisław Wejman pokazał wszystko 10
lat temu, kiedy był młodszy, wtedy owo "wszystko" było horyzontem świata
widzialnego, który to horyzont składał się z panoramy a więc widoku dookolnego,
który jakoby rozciąga się wokół stojącego, siedzącego leżącego lub (nisko) lecącego
ssaka, którym (także? tylko?) jesteśmy
Obecne WSZYSTKO Stanisława Wejmana w poprzednim zamiarem ostatecznym czy może
najwyższym okazuje się być innym nieco spojrzeniem - porównanie tych dwóch sposobów
a raczej KIERUNKÓW patrzenia może być pouczające(?) albowiem właśnie ono wydaje
się prawdziwym wszystkim, wszystkim tym, co da się zobaczyć, gdy się patrzy na
świat, o którym się mniema, wierzy i czyli "wie", że jest widzialny
i "rysowalny"...
... dziesięć lat temu w panoramie świata St.Wejman pokazał, że obracanie głowy
wokoło siebie na równinie czy na morzu pustym, gdy jeszcze głowa ponad fale wystaje
jest to widzenie niemożliwe - i że chyba nie ma takiego sposobu, aby widzenie
to było możliwe, albowiem zakłada ono, równoczesne patrzenie wokoło siebie, co
w istocie jest sprzeczne z faktem patrzenia a wiąże się z koncepcją kosmosu,
w który się wierzy.
Takie panoramiczne widzenie dookolne zakłada w istocie dwóch patrzących, tego,
co patrzy w wokół (I WIDZI TYLKO OPŁOTKI HORYZONTU) i takie spojrzenie, które
skądinąd patrząc, relacjonuje owo pierwsze widzenie jako widzenie właśnie; jest
to więc jakieś widzenie widziane (przez kogo innego a chocby nawet i INNEGO...
...), a więc zamknięte, ostateczne, smutnie skończone, żałośnie pełne w swojej
skończonej, przyziemnej perspektywie malarskiej; może więc ten pierwszy OBRAZ
CAŁOŚCI St.Wejmana był jakimś litościwym rozstaniem z perspektywą malarską, lub "renesansową" pojętą
tak, jak (ona) na to zasługuje, to znaczy jako perspektywa marnego robaka, co
ledwo z ziemi wychynął lub się właśnie w niej pogrąża ... ... czyli - jak to
Adam Mickiewicz w młodości napisał. - "takie widzi świata koło jakie tępymi
zakreśla oczy..." pisząc tak o panoramie czyli "widnokręgu" wtedy
właśnie wymyślonym (jako słowo tego znaczenia...) przez jego nauczycieli, braci
Śniadeckich bodaj...
Lecz przecież także i inaczej wszak widzi się (mówi się, że się widzi) owo "ziemskie
kolisko", tak mianowicie, jak to się niekiedy utrzymuje, gdy się opowiada
swój sen "że leciałem" - więc jako jakiś "widok nieziemski",
albo gdy się relacjonuje widok ze szczytu zwycięsko osiągniętego w bohaterskiej
walce o ten "wzlot ponad światem", czy na skrzydłach jakichś jaskółczych
czy anielskich (co jest niemożliwością jak piosence Chopinowskiej o tęsknocie
za Jankiem
) czy nawet tak jak to rytował Gustave Doree, jako jakiś pośmiertny
Armagedon, pośmiertna wizje nieskończonych przestrzeni, gdzie (jakiż małostkowy
był ten Doree) panują trochę inne prawa owej perspektywy (lub warunki grawitacyjne),
bardziej "stromej" czy bardziej przepastnej (dość wyświechtany obecnie
sposobik)... ...

Skoro więc nie, jeśli nie tak, to jak?
Za znakiem zapytania rozpościerają się inne światy i inne widzenia, które proponowano
- nie wiem jak to było na ścianach rozmaitych jaskiń i jak to jest czy będzie
wtedy, gdy zdano sobie sprawę, że - jak to ostatnio przeczytałem - "obiekt
materialny wlecze za sobą swoją wirująca przestrzeń... ..." tym zajmowali
się futuryści[1] albo i suprematyści[2] albo
orfiści czy łuczyści lub rayonisci[3] ; natomiast St.Wejman
w swoim nowym "WSZYSTKIM" TYM SIĘ NIE ZAJMUJE; A NA PEWNO TAK SIĘ NIE
ZAJMUJE "TYM" (WSZYSTKIM)!!
Jego ponad sześćdziesiąt obrazów dyni (tej samej a każda inna) jest lekcją pokory
albo wtajemniczenia porównywalnego do znanego obrazu mędrca tao a może i zen,
którzy kończą wędrówek kosmiczną (związaną z widzeniem wszystkiego aż po najdalsze,
najwyższe i najgłębsze krańce bezkresnego chaosu... rozpoczynając ją wtedy naprawdę,
gdy odkrywają, że oto świat objawia im swoje "wszystko" w ziarnku ryżu,
w które patrzą, trwając nieruchomo...
Jest to także lekcja kubizmu,

który odwrócił się od onirycznych bezkresów
i przepastnych równin (bo nawet nie wyżyn)
ku widzeniu świata przez osobę ani więc
tak jak na monitorze teleskopu Hubble'a

ani też t jak na monitorach mikroskopów
elektronowych; lecz tak, jak się widzi
wszystko patrząc na cokolwiek a najlepiej na dynię we wnętrzu
Albowiem dynia na 60urodziny St.Wejmana jest dynią nie lecącą gdzieś niemożliwie
jakby to zrobił z nią (podobnie jak z innymi niemożliwymi przedmiotami) Magritte
!!
czy
inny Escher.

Nie! dynia St.Wejmana
nie "leci",
nie "płynie",
nie "trwa",
nie "istnieje",
dynia ta, być może, tylko "jest"[4]
W każdym razie leży na jakimś stoliku w
jakimś pokoiku, w "ludzkim"[5] ,
widzialnym świecie, można ją widzieć na 60parę sposobów a jeśli się jest wytrawnym
mistrzem i majstrem można pokazać tyleż sposobów jej widzenia i jej przedstawienia
wszystkie te techniki i sposoby, jak powiedział JFejkiel tworzą cykl
cykl to znaczy koło..., nie wydaje mi się, żeby dynie Wejmana
tworzyły jakieś koło (choć na ogół zgadzam się z gustem JFejkla
ponieważ to wybitnie dobry gust... ) dynie St.Wejmana tworzą
dynię nie dynię syntetyczną, nie dynię kubistyczną, ani też
dynię kosmiczną, ... ...raczej - jeśli już musi tu być jakiś
przymiotnik - to jest to DYNIA EGZYSTENCJALNA - ta sama a jednak
zawsze inna czyli niby to samo a jednak jakże inaczej, czy jedna
dynia może być "wszystkim"?
Jak się ktoś uprze i dając sobie niegustowną licentia poetica nazwie ją światem
czy czymś w tym rodzaju, niechże ta... ale tu nie chodzi o żaden symbol! Na to
St.Wejman jest za mądry dynia to dynia, nie "co innego" (ani przymiotnik
ani dopełnienie ale goły podmiot czy rzeczownik!!)
szkoła ponad sześćdziesięciu różnych wizji (zapisanych, zatrzymanych) tej
samej dyni, to szkoła życia, sztuki, jej ograniczeń i jej bezkresu, to definicja
granic ludzkiego świata, który jest nie światem przedmiotu ale podmiotu! (hmmm...)
... dlatego napisałem, że ta dynia jest egzystencjalna, egzystencja(cność)
jest właściwością jednakowoż ludzką, - niektórzy (Heidegger) uważają, że to
w ogóle jedyna właściwość ludzka, a jej właściwością (tej właściwości) jest
to, że jest jedyna i nie całkiem ludzka, albo nawet nieludzka
Nie wgłębiając się w te kalambury, powiedzmy krótko i jasno: - ponad sześćdziesiąt
dyń St.Wejmana to nie jest obraz St.Wejmana TO JEST ST.WEJMAN!!!
W tej dyni, w tych dyniach, w tym widzeniu, w tych Widzeniach, dokonuje się
to, co było (OSIĄGNIĘTYM!! a jakże! i to z jakim MISTRZOSTWEM!!) celem kubizmu.
A CELEM KUBIZMU BYŁO ZAMKNIĘCIE PUSTKI ISTNIENIA I USTANOWIENIE NA JEJ MIEJSCE
REALNEGO BYTU, KTÓRY SAM DLA SIEBIE JEST UZASADNIENIEM BEZ ODWOŁYWANIA SIĘ
DO WIARY[6]
Dynia, co prawda, ma jedną właściwość, jest mianowicie raczej pusta, i jestem
pewien, że St.Wejman wybrał ją jako siebie (nośnik egzystencjalny) także i
z tego powodu a nie tylko dlatego że jest to owoc duży, malowniczy i ładny...
...
Pusta dynia (właśnie dlatego że pusta!!) to jednak zamkniecie tej przerażającej
pustki, co się inaczej (bez tego) wokół nas roztacza, a której doświadczył
choćby stary Goya i nawet malował te ulotne przestrzenie romantycznego mistycyzmu
(to nie jest śmieszne, to jest straszne) zaludnione mocami i światłością nie
nadającymi się do widzenia za życia lecz do pośmiertnej czy przedśmiertnej
wizji.

Dynia St.Wejmana jest więc klasycznym(?)
parergonem Imanuela Kanta opisanym przez
Jaques'a Derridę kilkadziesiąt lat temu....
czyli tą granicą pomiędzy pustką zewnątrz i pustką wewnątrz,
która nie będąc dziełem samym, zamyka jednak w sobie (i umożliwia
zaistnienie) PULCHRITUDINIS VAGAE, co na polski tak ładnie Małgorzata
Kwietniewska przełożyła pisząc o WOLNO BŁĄDZĄCYM PIĘKNIE... no
i to byłby koniec...
Czy istnieje jakieś kosmiczne odniesienie to jest odniesienie
do owej dyni do StWejmana? owszem, ale nie jest nim ani kościół
powszechny ani materializm ani idealizm ani heglizm ani nic innego,
DYNIAST.WEJMAN JEST RÓŻNIĄ (GRANICĄ ŁĄCZĄCĄ) DO JEDNEJ TYLKO
ISTNOŚCI TO JEST DO PRZEDMIOTU CYKLU TEGOŻ TO ST.WEJMANA MAŁA
CZERWONA SUKNIA
maciej.szybist@neostrada.pl
p.s.
Wielka artystka AnnMarie Bauer[7] z
Zurychu zobaczyła skorupę skamieniałego
żółwia jako wzorzec (jakiś fraktal fundamentalny,
jakieś Imię kabalistyczne
jakąś matrycę
(tj. martix) mistycznej grawitacji) on
zobaczył dynię..(obrazek)
p.p.s.
piszący te słowa nie bierze odpowiedzialności za analityczny
sposób definiowania kierunków w malarstwie i sztuce, są one
właściwością duchowości anglosaskiej jako ze pochodzą z Encyclopaedia
Britannica
. osobiście uważam, że duch ten i wiara w jego
prawomocność uczyniły wiele złego w rozumieniu to jest nierozumieniu
futuryzmu i innych
[1]
Russian SUPREMATISM, first movement of
pure geometrical abstraction in painting,
originated by Kazimir S. Malevich in Russia
in about 1913. In his first Suprematist
work, a pencil drawing of a black square
on a white field, all the elements of objective
representation that had characterized his
earlier, Cubist-Futurist style, had been
. . .
[2] French ORPHISME, trend in Cubist
painting that gave priority to colour.
The movement was named in 1912 by the French
poet Guillaume Apollinaire, whose use of
the word Orphic recalls both the Symbolist
painters' use of the term Orphic art in
reference to Paul Gauguin's orchestration of colour and the poetry of Orpheus,
the legendary poet and singer. Among the painters working in this style, Apollinaire
noted Robert Delaunay (q.v.), Fernand Léger,
[3] Rayonism Russian LUCHISM (Ray-ism),
Russian art movement founded by Mikhail F. Larionov, representing one of
the first steps toward the development
of abstract art in Russia. Larionov painted
the first Rayonist work, "Glass," in 1909 and wrote the movement's
manifesto in 1912 (though it was not published until the following year).
[4]
(co to znaczy? Po bliższe informacje odsyłamy (mam nadzieje nielicznych)
zainteresowanych do ślicznego eseju Jaques'a
Derridy pt "Suplement łącznika"...)
[5] no
comments
[6] uciążliwe nieistnienie widzialnego
jakoby istnienia to temat istotny wielu
wybitnych dziel opisujących realnie
istniejące nieistnienie (nie "niewidzialne"
ale realnie nieistniejące
[7] dzięki uprzejmości
AnnMarie Frascoli, jej przyjaciółki,
szczęśliwie dla nas przemieszkującej
w Krakowie |