Drogi
Ryszku, już jestem z powrotem w Tokio.
Wasz± stronę ogl±dałam z Bogdanem w Krakowie, wtedy było można zobaczyć 10
zdjęć z mojego wernisażu, ale teraz się nie da. Dlaczego?
Po powrocie do kraju przeczytałam tekst pana Macieja Szybista o mojej wystawy.
W nim s± pewne błędy.
Po pierwsze NIE jestem ani zawodow± performerk± --czy w ogóle istnieje
zawodowa perfomerka?--ani niezawodow± performerk±. Jestem fotografem, jak o
tym już wiesz.
Dokumentuję nie tylko performance, ale także koncerty jazzowe, teatr i codzienne
życie, które toczy się przed moimi oczami. Wybrałam jako fotograf być ich obserwatorem
i ¶wiadkiem.
A
pan Maciej pisze "...pani Ayano Shibata
stwierdza bowiem że..."itd., jakbym
ja sama powiedziałam te słowa, ale nigdy
takiego nie mówiłam, nawet nie przychodzi
mi do głowy.
On
widać chciał jako¶ poł±czyć moj± pracę z
niemieck± filozofi±, bo znalazł moje nazwisko
na niemieckiej stronie E.P.I..--oczywi¶cie
nie mógł znajdować (nie)liczne japońskie
strony, w których jest moje nazwisko jako
fotograf. Na próżno. Niemiecka filozofia
nie odgrywa żadnej roli w mojej fotografii.
Szkoda,
że on nie widział "nic" albo widział
tylko "nico¶ć" na mojej wystawie.
Skoro pomylił mnie za performerk±, prawdopodobnie
ma zły wzrok.
Ten
tekst jest napisany od pocz±tku na błędnej
przesłance, podaje wniosek od rzeczy. Wywiera
błędne wrażenie na czytelnikach.
Obawiam
się, że nie zachęca czytelników nie tylko
do ogl±dania mojej wystawy, ale również do
wybierania się na performance.
Czy
wasz magazyn sztuki ma taki zamiar?
ݱdam więc poprawienia lub usunięcia całego tekstu.
Czekam
na jak±¶ odpowiedĽ.
Serdecznie
pozdrawiam.
Ayano
Szanowna
Pani Ayano
Nie napisałem mojej impresji zwi±zanej z wystaw± Pani fotografii tak jak napisałem,
ponieważ zajmuje się niemieck± filozofia a nie japońsk± fotografi±. Wręcz przeciwnie,
dzięki – jak pani powiada - „niemieckiej” a może po prostu filozofii - mogłem
zobaczyć „co¶” w Pani wystawie. Ale upieram się, że przedmiotem Pani zdjęć
jest pracowicie poszukiwane i fotografowane „nic”.
To wła¶nie jest problemem niemieckiej filozofii Martina Heideggera. Gdybym
był wydawc± jego dzieł to zapewne spo¶ród innych, wybrałbym wła¶nie Pani „antyfotografie”
jako ilustracje jego filozofii, która jest wła¶nie filozofi± „niczego” (nothingness)!
(zgadzam się z nim, chociaż bardzo nie lubię tego filozofa, może dlatego, że
się go wła¶ciwie boje a raczej boję się ¶wiat, który projektuje się z jego
filozofii, podobnie jak boję się ¶wiata, który jawi się z pani fotografii,
ponieważ jest to straszliwy ¶wiat nico¶ci a wiem, że jest to także bliskie
prawdy...)
Nie
jestem człowiekiem Zachodu , który ornamentuje
się w jakie¶ „wschodnie” pomysły czy słabo
znane koncepcje, jak to było w modzie 30
lat temu, s±dzę jednak, że - z tego co
wiem, co czuję, co podejrzewam - Pani postawa
wobec ¶wiata, wyrażona w tych fotografiach
(tak dla mnie strasznych, przez to, czego
w nich NIE MA!!), jest bliska mistycyzmowi
(jak to nazywaj± w tradycji Zachodu) buddyzmu
zen, a ten wła¶nie kierunek BYCIA, (bo
nie my¶li, ale BYCIA wła¶nie) jest najbardziej
podobny temu, co usiłował sformułować Martin
Heidegger. W obu tych kierunkach „co¶”
i „nic” to wła¶ciwie to samo, a odnosi
się to bezpo¶rednio do ludzkiej egzystencji...
tak przeczytałem pani fotografie i osobi¶cie,
jako przerażony esteta, powiedziałem sobie:
- nie chcę razem z ni± (Pani±) wchodzić
poza zasłonę Mai, chcę się łudzić, że jest
„co¶”, nie chcę być mistykiem, nie mam
Pani odwagi i determinacji, która prowadzi
pani± poza t± zasłonę złudy, POKAZUJˇC
GROTESKOWYCH AKTORÓW „CZEGO¦”, KTÓRZY ŁUDZˇ
SIĘ, ŻE Sˇ „KIM¦” A W ISTOCIE Sˇ NICZYM...
Więcej nawet: – s± groteskowym niczym,
żałosnym niczym i s± w tym heroicznie ludzcy...
ja wiem, ja to rozumiem, ja tak nie chcę......
ja tak nie chcę, bo nie jestem gotów na
¶mierć mistyczn±, chcę jeszcze pobyć w
¶wiecie snu złudnych warto¶ci........więc
w pełni szanuj±c pani decyzję i trochę
chyba j± rozumiej±c, pozostanę w krainie
złudy zwanej pięknem, dobrem i prawd±,
chociaż wiem, że to wszystko złuda i nieprawda,
ale to taka narkomania... jak się raz spróbowało,
nie da się już żyć bez tego...
pozostaję
z szacunkiem
Przepraszam,
że nazwałem pani± ‘performerem’, to istotnie
głupia nazwa współczesnego slangu; -
no ale je¶li przyjmie się (za paroma
geniuszami), że cały ¶wiat jest teatrem
a my aktorami na jego scenie, to czemu
nie? Czemu nie „błazeńskimi” a więc dekonstryktywistycznymi
błaznami??
wiem,
wiem, większo¶ć tych, co upieraj± się
przy czymkolwiek perspektywy, która wedle
mnie jest Pani perspektyw±, s± „pathetic”
jak mówi± Amerykanie, nie szkodzi mi
to, chętnie pobędę ‘pathetic’ ponieważ
nienawidzę być ‘cool’ ,gdyż nienawidzę
tego postulatu akceptacji własnej bylejakiej
nico¶ci...
co
do pani zastrzeżenia, że nie wie Pani
nic o filozofach niemieckich i że pani
tego nie my¶li, dwie uwagi:
1
– Niemcy (także i filozofowie) to też ludzie
(choć nie „nadludzie”) i mog± wypowiadać
się w o losie człowieczeństwa tak samo,
jak japońscy arty¶ci...
2
– artysta, nawet nie wiedz±c, co robi (czyni),
jednak to co¶ robi, to co¶, o czym nie
wie...
W
Otwartej Pracowni pokazano kilkadziesi±t
fotografii pani Ayano Shibata,
obecna była autorka i kilka osób
z jej otoczenia; tego typu wydarzenia,
zwane nie wiedzieć czemu "performance",
istniej± od dawna........ sama
Autorka owego pokazu jest zawodow±
performerk±, czego dowodem uczestnictwo
w jednym z centrum performance
czy performingu którego szeroki
¶lad znajduje się w sieci www...
choćby: E.P.I. (Zentrum NRW Europäisches
Performance Institut ASA-European
/ Maschinenhaus Essen)...
Jest
to oczywi¶cie ¶lad niemiecki.... Czemu
"oczywi¶cie niemiecki"? A no z tego powodu,
że wła¶nie niemiecka duchowo¶ć od dawna
bo od czasów romantycznej filozofii,
znalazła sposób na uspakajanie szaleńców,
artystów, mistyków, performerów, bezdomnych,
obł±kanych, wieszcz±cych, "daj±cych wyraz
swojej rozpaczy" i tak dalej przez wł±czanie
ich samych i ich produkcji, czy ekspresj,
czy działań w ramy instytucji.
Pocz±tkowo
takimi instytucjami były rozmaite ko¶cioły
(mniejszo¶ciowe) a także wydziały czy fakultety
filozofii w uniwersytetach. W obu tych
przypadkach owe rojenia, majaczenia, ekspresje
oszałamiaj±ce czy przygnębiaj±ce, wskazuj±ce
na własny i widzów bezsens – słowem wszystkie
te sny i przeczucia znalazły w tych instytucjach
swoje wyja¶nienie – w ko¶ciołach były to
teksty teologiczne a w fakultetach filozoficznych
były to teksty filozoficzne...
Obecnie,
w epoce, gdy „inne od rozumu” znów okazuje
się być podstawow± form± ekspresji ludzkiego
bycia (nie „bytu” ale ‘bycia’ wła¶nie,
tego heideggerowskiego „bycia”!!) No
więc obecnie, owe ekspresje kodyfikowane
s± jako ‘sztuka’ albo jako ‘performance’
wła¶nie w instytucjach takich jak E.P.I.
Zentrum NRW Europäisches Performance
Institut ASA-European / Maschinenhaus
Essen to, co tam się pokazuje, w tym
fakultecie, to jest "sztuka" albo "performance",
czyli też "sztuka", więc to jest usprawiedliwione.
Nie,
nie proszę Państwa, to nie chodzi o udawanie,
że nic albo byle co albo całkowita głupota
jest czym¶ wyj±tkowym i jest „dziełem
sztuki”........ oczywi¶cie s± i takie
próby i takie artefakty, ale one miały
miejsce zawsze, nawet w malarstwie pompierskim
czy akademickim, tam także cwaniacy bez
talentu i rozumu sprawiali, ze w kategoriach
tamtej „sztuki” tamtej "poetyki" durnowate
byle co, szkodliwe ‘nic’ uchodziło za
„sztukę”... więc ponieważ tak było zawsze,
to nie o to tu chodzi.... chodzi o co
innego – dokonania takie jakie prezentuje
Ayano Shibata s± do zniesieni, s± do
zaakceptowania, s± możliwe do przeszycia
dla widzów tylko dzięki temu, że zostan±
ujęte w nawias „sztuki” .... gdyby nie
ten nawias, gdyby to była „prawda”, gdyby
to było „na serio”, to byłoby to nie
do wytrzymania, albowiem były to skandal
przeciw religii humanizmu, (byłby to
zapis dokumentacji medycznej lub policyhnej,
jakie¶ „dowody”...)
>...
pani Ayano Shibata stwierdza bowiem że
„anything goes”, to znaczy że ’nic nie
idzie’, nic nie wychodzi, wszystkie próby
działań duchowych i artystycznych s± absurdalne,
wszystko co nas otacza może się i zdarza,
ale jest bez sensu a najbardziej bez sensu
i w sposób bliski katatonii i samobójczej
akcji (jedynie sensownej) jest ten co robi
te fotografie i ci, którzy na nie patrz
wierz±c, że one s± w swoim bezsensie sensowne,
że to nie „performence”, ale że to jak±¶
„prawda”........ je¶li taka jest bowiem
prawda (a chyba wła¶nie taka ona jest)
o ludzkim byciu i bycie i jago celowo¶ci
i jego wolno¶ci to istotnie pora umierać
albo niech się mn± (nami) kto¶ zajmie i
oszołomi neuroleptykami...
Oto
krótki biogram tej zasłużonej i uczonej
oraz efektywnej artystki:
Ayano
Shibata (ur. 1964) ukończyła Wydział Artystyczny
Uniwersytetu w Tskuba (prefektura Ibaraki).
Naszym krajem zaczęła interesować się już
w liceum pod wpływem lektury ksi±żek Stanisława
Lema. Z polskich miast najbardziej upodobała
sobie Kraków, do którego od wielu lat jeĽdzi
rokrocznie.
Swoje
prace fotograficzne prezentowała zarówno
w Japonii, jak i w Polsce. Ma na swoim
koncie takie wystawy jak: "Kot jest
kot" (1992), "Wakacje w Polsce" (1992), "Krakusi" (1995), "Krakowski
dziennik" (1997), "Tokijski dziennik" (1998), "Tokijski
dziennik 2" (1999) czy "Trans
Transylvania" (1999).
W 1995r. wspólnie z Mitsuyoshi Numano
przełożyła na język japoński "13
bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych" Leszka Kołakowskiego,
za¶ w tym roku w jej tłumaczeniu ukazały się wła¶nie nakładem wydawnictwa
MICHITANI opowiadania Sławomira Mrożka z lat 1960-1965
Na
wystawie byli obecni (nie)liczni Krakowianie
oraz kilku Krakusów a może raczej Crackusów
(„crack” to taki złodziejski szwindel,
który pozwala korzystać z nieopłaconego
programu komputerowego...)
....
wiem, wiem, zachowuję się w sposób naiwny
i nieprofesjonalny.... ale mam gdzie¶ ten
„profesjonalizm”, który każe, który wymaga
zaj±ć postawę wyrozumiałego przyzwolenia
i zgody! Przyjęcie takiej postawy przez
odbiorców sprowadza ich jako¶ć do jako¶ci
samych składników wydarzenia, znaczenie
widzów staje się znaczeniem prezentowanych
kawałków w tym przypadku – fotografii,
na których absurd i nico¶ć s± w sposób
dotkliwy ukazane.
Czy
można co¶ pozytywnie powiedzieć o tej NICO¦CI?
Z trudem. Mówić o nico¶ci jest trudno,
ale próbujmy:
‘to
nie jest piękne’...., ‘to nie jest’ (choć
wszak istnieje) ....’to jest ‘nic’’, .....’czy
‘nic’ może być?’ ........A co to co to
znaczy „nic nie znaczy”?, – mówi±c to,
można powiadać, że „dla mnie to nic nie
znaczy”, albo że „to co widzę nie znaczy...
nic innego poza tym, co widzę lub słyszę”,
lub że „czuję, że nie budzi to żadnego
rezonansu emocjonalnego albo intelektualnego”,
że „jest (dla mnie) niesensowne....”
No
i koniec, wszystko rozpływa się w bylejakiej
entropii bycia...... Nic nie wychodzi narracyjnie
i werbalnie i dyskursywnie w przypadku
zetknięcia się z odbezpieczonym „innym
od rozumu” (to znaczy takim, które nie
zostanie „zabezpieczone” jako „sztuka”,
jako „performance” czyli jako „działalno¶ć
artystyczna”...) ………Je¶li się tego tak
nie usprawiedliwi, tak nie zabezpieczy,
to istotnie „anything goes”...
....
chociaż jest pewien ratunek, jest ratunek
w pewnej zapomnianej koncepcji, bardzo
popularnej w Europie i na ¶wiecie jakie¶
50 lat temu. Chodzi mi o „egzystencjalizm”
głoszony, opisywany, formułowany i popularyzowany
przez Jean Paul Sartre’a. (teraz w co ambitniejszych
liceach wymagaj± tego nawet do matury z
”polskiego”). Jego zacytowanie tutaj nie
jest „ostatni± desk± ratunku”, wydaje się,
że w sytuacji duchowo¶ci japońskiej awangardy,
gdy „butoh” motywuje się kultur± bitnikowsk±
i ekspresjonizmem amerykańskim Ginsberga
(też „egzystencjalizm” i też pierwsza połowa
ubiegłego stulecia), to czemu nie uznać,
że wła¶nie koncept „egzystencjalizmu” jest
pomocny w jakim¶ tautologicznym ‘opisie’
postawy duchowej pani Ayano Shibata...
....
co głosił egzystencjalizm? No więc to samo,
co „głosi” Ayano Shibata: .... istnienie
ludzkie jest pozbawione sensu, ponieważ
jedynym usensownieniem owego bezsensownego
istnienia jest spojrzenie innych, gdy jego
braknie, człowiek staje się wolny i okazuje
się, że jest rzucony w sytuacje „absurdalna”,
więc wła¶nie tak – wolno¶ć jako ciężar
entropijnej nico¶ci, codzienno¶ć, jako
absurd i tak dalej, napisano o tym zapomniane
tysi±ce tomów i stron...
Co
robi pani Ayano Shibata? Robi auto-reportaż
z przedłużonego, pełnego cierpień doznawania
nieistnienia czyli ¶mierci, znikania, bezsensu
bez ratunku, nudy, dotkliwej nico¶ci; jest
to więc bezpo¶redni i jedyny dobry opis
depresji, depresja bowiem, to doznawanie
absurdu istnienia, doznawanie „egzystencjalizmu”
....
m
p.s.
Była
taka kobieta, która zachowała się podobnie
do pani Ayano Shibata; ta kobieta była
(też) sławnym amerykańskim etnologiem;
podjęła ona badania terenowe nad plemieniem
jakim¶ melanezyjskim bodaj, i aby badania
te były bardziej dokładne, bardziej prawdziwe,
aby punkt widzenia był bliższy badanej
rzeczywisto¶ci społecznej i duchowej,
owa amerykańska etnografka została kobiet±
wodza tego, badanego przez siebie, plemienia
no i już tak została. Nie pamiętam czy
wróciła do „nas”, chyba została w tym
plemieniu, w tym (to jest tamtym) kosmosie...
oczywi¶cie nie dlatego, że j± więziono
w tym seraju, ona tam została, bo chciała...
|