2004-11-30
05:19
czego
się trzymać... (list do Hani Ł)
dobrze,
że spotkanie z KaeLem (po spektaklu w
Odeonie "rodzeństwa" wg Bernharda)
odbyło się tak, jak się odbyło a nie
jak więc z Juszczenką, wielka natomiast
szkoda, że nie pokreślono, że chodzi
właśnie o Bernharda; jak już pisałem,
to prawie wyłącznie chodzi o Bernharda
i o niemieckość a to, że akurat Lupie
się udaje pokazywać te niemiecką dekonstrukcję,
która jest dekonstrukcją najważniejszą
w nowej Europie i to Francuzom, to sprawa,
jego osobistego talentu... ...
Zauważ,
jak nędzna i nijaka jest kwalifikacja
jakości i sensu tego teatru w polskiej
recepcji, chwalą go - owszem - ale "za
co"? że pokazuje "nasze" życie w "specyficzny
sposób"... ..., to jest co konkretnie?
CO pokazuje? a nawet ogólnie co pokazuje?
- coś bardzo nieokreślonego - I robi
to taki Gruszczyński, który jest państwowotwórczym
niejako i raczej ministerialnym teoretykiem
syntezy...
...nikt
nie mówi, że to, co interesowało KL od
początku to jednak nie tylko rozgrywka
bardzo nieokreślonego stosunku "my
a reszta świata" i że to nie jest
zestaw "lamentów Jeremiego" typowych
dla postępowo katolickiego odłamu polskiej
inteligencji katolickiej, która jakby
usiłuje, lamentując, zachować "resztki",...
... Lupa nie jest mimo wszystko członkiem
poszerzonej redakcji Tygodnika Powszechnego,
a jako taki właśnie jest interpretowany
- to ta sama tendencja, która plecie
koronę cierniową z drutów kolczastych
i zapala znicze nagrobne na winietce
Zeszytów literackich - brr...
kiedy
indziej uważa się że jest "czystym
artystą" (to jednak podejrzane),
albo też bywa podłączany do tej grupy
poglądów, jako lamentujący nad upadkiem
obyczajów społecznych prorok właśnie
- lamentujący... .
...
to mniej więcej jak popierające go ciotki
wysoce artystyczne, które mówią, że takie
to wrażliwe i czułe i powiadają dalej
te ciotki, że co prawda "po co ta
golizna" ale że nawet mimo, że to
jakaś "niemiecka moda", która
jest właściwie poszukiwaniem sensacji,
to jednak jest tam ziarno prawdziwej
wzniosłości polegającej na tej jakiejś
czułostkowej akceptacji swojej ułomności
i wyrozumienia dla bylejakiej grzeszności
tych wszystkich mężów, którzy nas (czułych
ciotek) nie rozumieją... (mówiąc syntetycznie)
...
potem się ma depresję i że nikt mnie
nie rozumie i że tylko tam, u Lupy, to
czuję, ze ktoś mnie rozumie... .no dobra,
jeśli tak, to doprawdy robi się z tego
jakiś Szaniawski... .i to Szaniawski
dla ciotek i Szaniawski dla postkatolickich
teoretyków państwa bożego na ziemi w
stylu pani Hennelowej (że upadek moralny,
ale, że jednak ... .i tak dalej, znany
powszechnie zimny sos rybi... i tak dalej
i tym podobne, że trzeba wierzyć w dobro
człowieka... .)
Nawet
jak to piszę zewnętrznie, jak to właśnie
robię, to mnie ogarniają smutne nudności...
. silniejsze niż zwykle
...
a tymczasem niemiecki fakt okazania się
szczytów duchowości człowieczeństwa jako
napędu dla zbrodniczego państwa bożego
na ziemi w wersji postfuturystycznej
(bo tym, był nazizm!); i niemiecki fakt
radzenia sobie z tym i życia dalej mimo
to że wszystko się rozprzęgło i to nie
- ponieważ zostało rozszarpane, ale że
się rozprzęgło, ponieważ okazało się,
że wniosłość prowadzi do złej nicości,
czyli do nędznej nicości drobnomieszczańskiej
(jak to wspaniale pokazał Hirschbiegel
i Ganz w "Der Untergang") i
że to są fundamentalne dywagacje, o których
odpowiadają na różne sposoby i Habermas
(on stara się temu jakoś pozytywistycznie
zapobiegać) i Derrida i deMan (razem
ze swoim antysemityzmem) i Kołakowski
i Bernhard i Broch i Musil i Krystian
Lupa - robiący to, co robi nie z powodów
zaspokojenia potrzeby "czułości" ani "artystyczności" ale
z całkiem innych potrzeb, ten "fakt" nie
jest dostrzegany, a raczej jest bojaźliwie
dostrzegany i pracowicie zacierany i
tak było zawsze... no i bardzo dobrze
...całkowita
bezradność (albo programowa głupota -
patrz akapit wyżej...) polskiej "krytyki" komentującej "Zaratustrę" dopiero
się okaże, na ogół pewnie będą mieć pretensje,
że to "głębokie", ale czemu
od razu krzesła łamać i jaja pokazywać...
...ale głębokie jednak, głębokie i "ukazujące
jednak jakiś aspekt..."
...ale
jeśli 'głębokie', to w jakiej części
bagna czy kosmosu (bo to zwykle wtedy
się powiada... . no wiadomo, wiemy oczywiście...
że Nietzsche nieprawdaż... . czyżby,
panie i panowie, wiecie? czy to takie
oczywiste, że wiecie? a może zgoła całkiem
nie wiecie, jak ten bezdomny co to powinien
wiedzieć a nie wiedział bo nie był na
Fauście gdyż dostał delegację na wczasy
do Jałty patrz "Mistrz i Małgorzata"...
...) ? I jeśli "ukazuje" to
owo "coś" "ukazując" (k.!
ten pseudokaznodziejski język!!) co
zwalcza i co postuluje!!?? bo coś ten
Nietzsche zwalcza i coś postuluje, podobnie
jak coś zwalcza i coś postuluje mimo
wszystko i Swinarski i Kantor i Wyspiański!!!!
Więc i ten cały KaeL coś postuluje i
coś zwalcza a nie tylko przerabia wyranżerowanych
aktorusów w "dreaming bodies"...
. (dekonstruuje ich "ranżację" tj.
ich emploi w całkiem co innego...)
pomijanie
i zacieranie tego czegoś bliżej nieokreślonego
i przedstawianie tej szalonej agresywnej
postulatywności jako jakiegoś podenerwowania
poetyckiego i zacieranie różową farbką
jakiegoś "estetyzmu" jest szczególnie
groteskowe w przypadku Zara(thustry)!!
który w całości jest nadzwyczaj silną
trucizną podaną bardzo konkretnym WSZYSTKIM
żeby wreszcie zdechli, jak na to zasługują.
Lupa
też podaje komuś truciznę bo właśnie
sam tę truciznę Nietzschego przejmuje,
... ...ale to nie trucizna co ma znieprawić
serca naszych młodzianków i dzieweczek,
nie, Gruszczyński pomlaska i powie, że
to wiadomo, 'prawda...', że 'chodzi
o to', ale... ... ... że tak naprawdę,
to nie jest dobrze, ale że to pięknie,
bo jak niedobrze no to wiadomo, trzeba
powzdychać, ale że to taki ładny lament
jakiś odpustowy i jakieś takie kazanie
adwentowe, i może i trochę "mocne" 'ale
jednak' 'nieprawdaż', pomedytujemy (ci
wyżsi oczywiście, który mają właściwe
dane, aby taką samokrytykę adwentową
przeprowadzić...) a potem już święta
i po świętach... ... tak to będzie...
maciej.szybist@neostrada.pl
Witaj
Maćku, twój tekst bardzo zabawny (dla
mnie) choć oczywiście zjadliwy i w gruncie
rzeczy bolesny. Myślę, że Twoja ostrość
widzenia "polskiej perspektywy" -
mimo pozorów uparcie tkwiącej na z "góry
upatrzonych pozycjach" nie jest
pozbawiona racji. Mam jednak wrażenie,
że inna jest jeszcze niemożliwa, bo to
nie jest kwestia takich czy innych poglądów,
ale przemiany człowieka jak instrumentu.
Z tego typu możliwościami zawsze było
u nas nie najlepiej, ale dobrze, że pojawiasz
się na horyzoncie jako Don Kichote. Mam
wrażenie jednak, ze dopóki nie spłodzisz
tekstu "ryjącego milimetr po milimetrze
- pługiem zagon" - dopóty Twoje
refleksje będą ignorowane, jako od a
do z niezrozumiałe.

Pozdrawiam
Cię z Paryża, gdzie jest zupełnie niesamowite
światło grudniowe: oto dowód...
KL
|