magazyn sztuki



Wladysław Podrazik


dotychczasowe >>>

aktualne >>>


1. O niezniszczalności Obrazu

2. Odejście Mistrza

3. Wystawa malarstwa Jerzego Dmitruka

4. „Może chodzi o tych dwu albo trzech...”

5. Sztuka - jako ostatnia działalność metafizyczna w kulturze Zachodu


O niezniszczalności Obrazu


Podczas wernisażu pewnej ważnej wystawy, jeden ze znanych malarzy powiedział do mnie znienacka: „Nie mogę już znieść tego udawania i nieprawdy, nawet nie podejrzewasz jak szeroko jest rozpowszechnione zjawisko udawania w sztuce; prawie wszystkie prezentowane tutaj obrazy, to obrazy nieprawdziwe”.

            Przyznam, że taka opinia w ustach cenionego artysty bardzo mnie zaskoczyła. Wtedy jednak nie dałem tego po sobie poznać, dorzuciłem tylko, że sztuka symulowania sztuki rzeczywiście kwitnie w naszych czasach bez większych przeszkód.

            Jednakże po powrocie do pracowni zaczęły mnie dręczyć pytania i wątpliwości. Czy w obliczu gwałtownego rozwoju tego zjawiska znikną na zawsze dotychczasowe sposoby percepcji obrazów? Czy jesteśmy bezradnymi świadkami ostatecznego zaniku sztuki poszukującej śladów boskości? A może już mamy do czynienia wyłącznie ze sztuką symulowaną i sztuką udawania rozumienia sztuki?

Wydaje się, że także trudniący się handlem sztuką, traktujący ją nierzadko jak dojną krowę, nie są zainteresowani jakąś choćby wstępną formą pozytywnej selekcji. Co gorsza, owo ciche i obopólne przymykanie oczu na artystyczną samowolę i nieprawdę pociąga za sobą w równym stopniu degenerację sztuki, jak i samych artystów, którzy szybko się nauczyli wytwarzać tzw. obiekty sztuki, podobnie jak się produkuje sery czy też inne przedmioty codziennego użytku.

            Dziś coraz trudniej (nawet „po paru głębszych”) dowiedzieć się od zaprzyjaźnionego kolegi malarza czegoś istotnego o powodach powstania konkretnego obrazu. Dzisiejsi artyści najchętniej rozprawiają o rankingach; o wiele rzadziej zdarza się, że bąkną cokolwiek o jakichś, nawet błahych pretekstach czy o drugorzędnych okolicznościach powstawania obrazu. Symptomatyczne, że w naszych czasach nic tak nie rozpala artystycznych emocji jak wysokość uzyskanych na aukcjach kwot za wytwory artystyczne swoich kolegów po fachu.

            Skoro tak, to cisną się do głowy kolejne pytania, dotyczące tych dzieł, które nie rodzą się z udawania, ale są owocem autentycznych poszukiwań twórczych. Sferę, z której „przybywają”, nazwijmy wstępnie, w odróżnieniu od sfery sakralnej, „sferą sanktalną” (od sanctum). Jest bowiem faktem niezaprzeczalnym, że w przeciwieństwie do sztuki udawanej, przed którą nie ma żadnej perspektywy poza uzyskaniem jakiejś konkretnej korzyści materialnej i krótkotrwałego rozgłosu, istnieje klasa dzieł, które w niektórych epokach pozostają w strefie nierozpoznanej.

            W związku z tym nie sposób nie zapytać: czy w sytuacji zniknięcia człowieka, a wraz z nim jego spojrzenia, jakieś elementy z tego rodzaju dzieł przetrwają pożogę końca znanego nam ludzkiego świata? A także czy przedstawienia, które zawierają elementy boskości, po zniknięciu ich materialnej formy, będą miały moc ocalenia i przeniesienia niektórych najważniejszych elementów wyobrażenia na inny, doskonalszy poziom obecności?

            Niestety obecna sztuka w ogóle nie odpowiada na tego typu pytania, woli pozostawać w mrocznej, dolnej strefie obojętności na odniesienia do tzw. pytań granicznych i coraz głębiej pogrąża się w satanolatrii, przejawiającej się w rozumieniu sztuki wyłącznie jako gry i zabawy. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w religijnym wydziedziczeniu, które przejawia się w postaci spłaszczonej i obumierającej wyobraźni człowieka Zachodu. Wyobraźnia, imaginacja zawiera w sobie słowo imago – „obraz”. Ażeby uzmysłowić sobie, w jakim polu znaczeniowym się znaleźliśmy, wystarczy przypomnieć imago Dei czy też „na obraz i podobieństwo” z Księgi Stworzenia.

            To właśnie wyobraźnia wspomaga w trakcie procesu twórczego poszukiwanie, aktualizowanie, odnajdywanie i realizację Obrazu. Podejrzewam nawet, że obecny zanik wyobraźni jest jednym z głównych powodów degeneracji sztuki jako takiej. Człowiek bez wyobraźni to człowiek niepełny, kaleki duchowo.

            To wyobraźnia otwiera wrażliwego człowieka na Obraz i pozwala mu radować się swoim bogactwem wewnętrznym poprzez osiągnięcie zdolności doświadczania świata wartości duchowych jako Pełni i uporządkowanej Całości. Dzisiejszy zanik tej właśnie zdolności umysłu sprawia, że człowiek zostaje odcięty od bogactwa płynących z tego źródła obrazów. Wyjałowiony duchowo łatwo wpada w pułapkę fantazji. A w sytuacji dyktatu fantazji może się pojawić wyłącznie twórczość w rodzaju Beksińskiego czy Gigera.

Warto może w tym miejscu przypomnieć o dwóch wielkich kontrowersjach wokół sztuki. Pierwszym udokumentowanym sporem między religią a sztuką jest odebrany przez Mojżesza z rąk samego Boga na Synaju Dekalog i zawarty w nim zakaz czynienia wizerunków. Po Wcieleniu Chrystusa spór ten został rozstrzygnięty w VIII wieku na korzyść obrazów. Dokonała tego w sposób niemal absolutnie doskonały bizantyńska teologia ikony.

            Drugi spór, to spór między filozofią a sztuką. Pierwszym myślicielem, który na gruncie filozofii postawił pytanie o naturę Obrazu był Platon. Platońskie przeciwstawienie ikona – idol po dzień dzisiejszy jest przedmiotem rozważań fenomenologów i teologów (np. Jean-Luc Mariona), którzy nie ustają w próbach udzielenia odpowiedzi na wyrażone przez Filozofa wątpliwości na temat statusu obrazów.

 

Wiele do myślenia, w związku z powyższymi pytaniami dają dwie znane mi wypowiedzi z XIX i XX wieku na temat możliwości ocalenia przez sztukę. Ich autorami są dwaj artyści, teologowie i malarze w jednej osobie: Wiliam Blake i Jerzy Nowosielski.

Blake tak oto w Miltonie (miedzioryt 22) powiada:

 

                                                            …ani jedna Chwila

             Czasu nie ginie, ani jedno Zdarzenie w Przestrzeni

Wszystko zostaje: cała tkanina Sześciu Tysięcy Lat

 Trwa, tak jak trwała. Na ziemi, gdzie Szatan

            Upadł i został odcięty, rzeczy giną i nie ma ich więcej,

Ale nie dla mnie i moich synów. My każdą chronimy.

            Pokolenia ludzi płyną z prądami Czasu

A przecież rysy ich twarzy ocalone na wieki wieków

 

A Jerzy Nowosielski potwierdza niezniszczalność pewnego rodzaju wizerunków w takich oto słowach:

 

Dla mnie ikona jest malarskim sposobem organizowania wizji człowieka, twarzy człowieka, ciała ludzkiego w taki sposób, aby jak najwięcej elementów cielesnych naszej rzeczywistości przenieść na wyższe piętra świadomości człowieka.

 

Ale szczególnie ważna jest druga część jego wypowiedzi:

 

Chodzi o to, by po katastrofie indywidualnej, którą nazywamy śmiercią, czy po katastrofie zbiorowej, którą nazywamy końcem świata, mogło z nich zostać zrekonstruowane – w zupełnie innych warunkach bytu duchowego – ciało zmartwychwstałe.

 

            Te dwie wypowiedzi potwierdzają, że jeśli sztuka ma pozostać sztuką, to musi wziąć na swoje barki zadanie ponad siły. Żadna strategia artystyczna, nawet najbardziej przeintelektualizowana, nie jest tak obca najgłębszej naturze sztuki, jak dzisiejsze w pełni świadome strategie udawania sztuki.

 

Pozostaje nam więc jedynie nadzieja, że pojawi się artysta, który z równą gwałtownością jak satanistyczny, bluźnierczy i antypersonalistyczny Francis Bacon, wstrząśnie ludzką wzrokowością i wizerunkiem człowieka, z jedną wszakże zasadniczą różnicą – że podejdzie do tego zadania od Jasności strony. Jasności, która przejawia się u Blake’a poprzez to, że rzeczy i ludzie nie giną bezpowrotnie, bo „rysy ich twarzy ocalone na wieki wieków”, a u Nowosielskiego w tym, że wyższa świadomość jest wehikułem, który przenosi elementy wydestylowane z doczesności do innego świata, gdzie można odtworzyć osobę ludzką w postaci ciała zmartwychwstałego.

            Zaiste, ta ostatnia konstrukcja teologiczna, to jedna z najbardziej śmiałych i brawurowych koncepcji potęgi wizerunku ciała człowieka, jaka pojawiła się w ubiegłym wieku w obrębie sztuki Zachodu.


home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt