magazyn sztuki




Noemi al Sofij Han Ardabili


Artyści nie powinni umierać , bo nie żyjąc już się przed niczym nie obronią



Artyści nie powinni umierać, bo nie żyjąc już się przed niczym nie obronią


Na wystawę Mariana Kruczka, urządzoną w krakowskim Bunkrze Sztuki 30 lat po śmierci Autora (ale nie na trzydziestolecie, bo to przypada w grudniu) szłam z obawą wywołaną m.in. tytułem, jaki ekspozycji nadali organizatorzy. Nawet gdyby był z Kruczka wzięty – wyjęty z kontekstu nie oddaje ducha kruczkowego świata. Obawiałam się też, że będzie to spotkanie z rzędami drętwo rozmieszczonych prac, a nie z Artystą jakim był. Tego jednak, co zobaczyłam na miejscu, nie wyśniłabym w najgorszym śnie. Po wejściu do pawilonu, dowiedzieć się o wystawie Kruczka nie sposób. Brak jakiejkolwiek informacji tekstowej czy wizualnej. Trzeba skądinąd wiedzieć czego się szuka, oraz determinacji, aby nie wycofać się na widok wielkiej pustej sali o nieświeżych ścianach. Wygląda to jak tuż przed remontem, ale jest, zdaje się, dziełem sztuki awangardowej, za "przeżycie" którego Galeria pobiera od widza 10 PLN. Po sforsowaniu tej zniechęcającej przestrzeni i odnalezieniu spiralnych schodków, idąc dalej w nieznane, dochodzi się wreszcie do celu.

Wystawa obejmuje 5 (pięć) prac Mariana Kruczka w kameralnym – poza jedną, nieco większą – formacie. Dwa sprowadzone z Muzeum w Sanoku trójwymiarowe asamblaże, oraz trzy reliefy z widocznymi uszkodzeniami, pochodzące od prywatnych właścicieli (czy właściciela). Oprócz tego dwa małe stoliki pod szkłem z kilkoma kartkami z osobistego szkicownika i paroma

amatorskimi zdjęciami w małym formacie. Artystę można zobaczyć tylko na jednym. Wszystkie te przypadkowe i niedobrane resztki utopione są w szambie rozmazanym wokół po ścianach – no bo czymś zapełnić mury galerii dotowanej z publicznej kasy przecież trzeba. Poza tym ktoś słusznie ukrywający się pod wieloma pseudonimami musi dać "wsparcie" pracom Kruczka, bo same może by się nie "przebiły"...

W zestawieniu z lirycznym, niekiedy rubasznym, ale pełnym wdzięku humorem Kruczka (kto pamięta, ten pamięta) prostactwo zlewające się z tych ścian tym bardziej uderza. Nie wiem, czy istnieje odpowiedź na pytanie "po co" albo "dlaczego" ktoś urządza wybitnemu artyście taką "wystawę". Poza chęcią nie tyle ośmieszenia go, czy zniszczenia, ile po prostu zgnojenia, innej odpowiedzi nie znajduję. A to z kolei wywołuje kolejne pytania: "kto" i "w jakim celu" to robi?

 

Noemi al Sofij Han Ardabili

legenda_n@autograf.pl


Egzotyczny przepych smętnego bogactwa

Asamblaże – Marian Kruczek

Graffiti - Bolesław Chromry vel Damian Siemień

Komisarze wystawy – Anna Kazimierczak i Mateusz Okoński

Koordynatorka – Renata Zawartka

2-18 sierpnia 2013, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki



Do dyrektora Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki Piotra Cypryańskiego oraz inicjatorów i organizatorów wystawy "Egzotyczny przepych smętnego bogactwa"

 

Do wiadomości:

1. Jerzy Fedorowicz - przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa

2. Stanisław Dziedzic – dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Krakowa

3. prof. Stanisław Tabisz - Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie

4. Związek Polskich Artystów Plastyków Oddział Kraków

5. Portal sztukpuk.art.pl

6. Dziennik Polski

7. Galeria Bronisława Chromego

Ostro protestuję przeciwko nadużyciu, jakiego dopuścił się Damian Siewień, Bronisław Chromry, czy jak mu tam. Posługując się nazwiskiem charyzmatycznego, uwielbianego przez studentów wieloletniego pedagoga krakowskiej ASP Mariana Kruczka, którego kilka przypadkowo wygrzebanych prac stanowi jedynie pretekst, urządził sobie wystawę, nie stojącą w żadnej relacji

do twórczości Artysty. Ludzie, którzy znali Kruczka osobiście, albo kochali go, albo nie znosili.

Wystawę taką jak wasza mogliby Mu urządzić tylko ci drudzy. Ale dlaczego wy, młodzi? Jeśli to "tylko" brak wrażliwości i głupota, to... ignorantia non excusat. Już widzę reakcję Kruczka na to, jak potraktowano Jego pracę i Jego samego. Zmiażdżyłby was, ukamienowałby słowami, wasze krwawe ochłapy pełzałyby tam wbite w podłogę jego... spokojnym głosem.

Pamiętam, jak wyrzucił z pracowni studentkę ("my się nie zrozumiemy, radzę pani pomyśleć o zmianie pracowni") za to, że przesunęła płonący kaganek posługując się nogą. Ciekawe, czy rozumiecie, o co Mu chodziło? Myślę, że przydałoby się wam wszystkim więcej pokory, poczucia proporcji i smaku.

Przesyłam w załączniku moją prywatną "recenzję". Na razie dzieliłam się nią tylko ze znajomymi, żeby nie ściągać widzów na ekspozycję, której – ze względu na Kruczka – nikt nie powinien oglądać.


Noemi al Sofij Han Ardabili

legenda_n@autograf.pl


home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt