Galeria Nautilus
Zbigniew Cebula
2005-04-29
malarstwo

DSCN3332 DSCN3336 DSCN3338 DSCN3340
DSCN3341 DSCN3343 DSCN3344 DSCN3346
DSCN3348 DSCN3352 PICT0002 PICT0009
PICT0013 PICT0014 PICT0015 PICT0021
ROZMOWA

Skąd pomysł na cykl Handakos?
Bezpośrednią inspiracją był wyjazd do Grecji, na Kretę. Ale sięgnąłem też do Labiryntu nad morzem Zbigniewa Herberta. Tam jest opis ulicy Handakos. Poszedłem tam. Uliczka dziś wygląda zupełnie inaczej. Herbert był w He-raklionie chyba w latach 60. Teraz są tam kafejki i sklepiki dla turystów. Dlatego pojechałem do miejscowości Gonias gdzie jest stary klasztor1 i gdzie trafia niewielu turystów. Przypadkiem znalazłem uliczkę, która w moim wyobrażeniu odpowiadała opisowi Herberta. Kiedy wróciłem do Polski zacząłem ją malować i tak powstał cykl. Wszystko oparte jest na tym samym motywie - uliczki schodzącej do morza. Między białymi, szorstkimi ścianami domów widać brzeg morza i łódki.
Dotknęła Cię ta „śmierć w oślepiającym słońcu południa”? Na Twoich obrazach widać ciężkie, lepkie powietrze.
Rzeczywiście, czuło się tam gorące powietrze. Upał stawał się czasem materialny. Dlatego farba na niektórych obra-zach spływa po płótnie, które aż ugina się pod jej ciężarem. Poza tym lubię materię malarską. Grubą warstwę farby można położyć szpachlą lub pędzlem, poszarpać ją, nałożyć laserunek… To jest frajda czysto malarska.
Od świata realnego odchodzisz w stronę świata nierealnego. Ale nigdy nie przekraczasz granicy abstrakcji?
Nie. Kiedy dochodzę do całkowitej abstrakcji, wymyka mi się sens.
Grecja wpłynęła na malarską warstwę Twoich obrazów. Czy od-kryłeś tam coś jeszcze?
Wcześniej byłem w Prowansji, ale Kreta jest bardziej drama-tyczna, ten dramat mi bardziej odpowiada. Pałac w Knos-sos2 jest tak zrekonstruowany, że nie działa na wyobraźnię. Prawdziwym arcydziełem, bez ingerencji konserwatorskich, jest sarkofag z Agia Triada1. Jedna z postaci na moim obra-zie pochodzi właśnie z niego. Na cały cykl Handakos nałoży-ły się różne przemyślenia, emocje, „zobaczenia”. Patrzę na kolor, kompozycję, patrzę na to wszystko jak malarz.
I co tam widzi malarz z kraju zimna, wiatru i szarości?
Grecja, a potem dość łagodna początkowo zima w Polsce pozwoliły mi te obrazy rozgrzać. To była w jakimś sensie ucieczka.
Gdybyś tam mieszkał, byłbyś innym malarzem?
Na pewno. To, gdzie mieszkamy i w jakim świetle żyjemy kształtuje nasze widzenie.
Grecja wytrąciła Cię z równowagi jak Herberta?
Działa inspirująco, pobudzająco. Wytrąca z własnego świa-ta, zaczynasz główkować. Chyba nie od razu wpływa to na malarstwo, trzeba to trochę przetrawić, ale ostatecznie
zostawia ślad. To fascynujące miejsce. Tygiel kultur: sta-rożytność, prawosławie, współczesność - wszystko się miesza. Odczuwasz to mocniej, gdy wyjdziesz poza ośrodki turystyczne. Poza tymi „światami” doświadczyłem tam jeszcze jednego. Pojechałem z córką Danusią, która czytała Tolkiena. Ja wtedy go jeszcze nie znałem, więc ona ciągle mi opowiadała. To ciekawe, że na Krecie, gdzie rodziła się mitologia grecka, ona opowiadała mi o mitologii współcze-snej. U Tolkiena pojawiają się elfy. Dlatego jeden z moich obrazów nosi tytuł „Srebrne łodzie elfów”.
Rzeczywiście, wśród prawdziwych łodzi rybackich są i łodzie el-fów. Łodzie rybackie są zacumowane, a łodzie elfów chyba fruną? Odpływają do nieba?
Może. Inny z obrazów nosi tytuł „Szara przystań”. To miej-sce, z którego elfy odpływają za morze do krainy szczęśli-wości.
Z naszego punktu widzenia Grecja to też jest kraina szczęśliwości. Trochę się nam te wszystkie mitologie mieszają. Rzeczywistość i fikcja: we wszystko wierzymy, z wszystkiego budujemy obrazy wyobraźni.
Danusia ma 11 lat, żyje w krainie wyobraźni. Wszystkie fakty się jej pomieszały. Czytała o „Śródziemiu”, a była nad Morzem Śródziemnym. Chodziła po plaży, oglądała zabytki i łączyła je z tamtym światem. Kiedyś powiedziała do mnie: „tata, to Śródziemie to musiało być tutaj”. Nałożyła jedną rzeczywistość na drugą.
A może jedną nierzeczywistość (fikcję literacką) na świat, który z naszego punktu widzenia także jest nierzeczywisty, bo dawno za-giniony. Dla nas kultura minojska nie jest już chyba rzeczywistością - historią, pomimo śladów materialnych jakie zostawiła. Wierzymy w nią, ale jej nie doświadczamy. Wierzymy tak samo jak w mito-logię Tolkiena.
Ale antyk jest chyba w nas. Nasza kultura, filozofia stamtąd się wywodzą.
Po kilku tysiącach lat można czuć kulturę, po której zostały tylko szczątki? Jak oglądając zielnik możesz czuć zapach lasu?
Przez dzieła sztuki. Tam widać ludzi z krwi i kości, takich jak my.
Czyli przez twoje dzieła sztuki kiedyś będzie można dotrzeć do naszej rzeczywistości?
Czy do całej naszej rzeczywistości - to nie wiem. Na pewno do mojej, do człowieka który to stworzył. Żyjemy w czasie, który nas fascynuje lub drażni - ale to jest nasz czas. Nawet jeśli ktoś od niego ucieka, to daje wyraz swojemu stosunko-wi do tego, co go otacza.
Owszem, przez zaprzeczenie. Ty dajesz wyraz przez potwierdze-nie, przez afirmację. Szukasz piękna. A współczesność chyba bardzo oderwała się od świata piękna i dobra?
I wcale mnie to nie cieszy. Może dlatego wolę oglądać dzieła starsze, patrzeć na to co się działo kiedyś, odkrywać dawne piękno niż fascynować się teraźniejszością.
Ale co malarzowi daje dzisiaj sięganie do przeszłości? Tworzysz sztukę współcześnie, sięgając do przeszłości, nie zaś do współ-czesności. Czy nadal jest to sztuka współczesna?
W przeszłości próbuję odkryć własne korzenie, znaleźć siebie, zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej widzę obrazy. Przecież kształciłem się na przeszłości.
Chcesz dotrzeć do źródeł?
To pytanie o preferencje własnej estetyki, jak zdefiniujemy swoje piękno. Każdy z nas musi je sobie postawić. Mówi się „piękno”: ale co to znaczy?
Chcesz je zrozumieć i świadomie tworzyć?
Dzisiaj w sztuce istnieje głębokie poczucie wolności. W za-sadzie wolno wszystko. Ale to nieprawda. Jeśli tak by było, to możemy nic nie robić. Wszystkiego nie wolno. Trzeba znać cel. Na studiach malowałem obrazy inspirowane prze-krojami ziemi. Potem to, co mnie otaczało. Mało ruszałem się z miasta, więc malowałem pejzaż miejski, głównie da-chy widziane z pracowni. Interesowała mnie natura. Kiedy dochodziłem do abstrakcji, to mnie przestawało intereso-wać. Teraz interesuje mnie kultura. To, co jest mi bliskie duchowo. W ten sposób zacząłem definiować człowieka.
Wcześniej malowałeś historie biblijne. Teraz sięgnąłeś po mi-tologię grecką. Dokąd prowadzi Cię ta „wędrówka po stromej ulicy Handakos”? Do duchowości chrześcijaństwa czy mitologii i cielesności antyku?
To jest pytanie Lwa Szestowa4: Jerozolima czy Ateny? Ale Apostołowie wyruszyli do Grecji i sobie poradzili.

Z malarzem rozmawiała Monika Branicka (Art & Business)

1 Klasztor Gonias pw. Wniebowzięcia Matki Boskiej. Zbudowany w XVII w., wielokrotnie niszczony przez Turków.
2 Knossos w okresie minojskim było stolicą wyspy, a tutejszy pałac najważniejszym ośrodkiem władzy w okresie „nowych pałaców” (ok. 1700 - 1450 p.n.e.). Na ścianach niektórych pomieszczeń zachowały się freski, które po konserwacji przeniesiono do muzeum archeologicznego w Heraklionie, a na miejscu umieszczono kopie. Część przedstawień, jak skoki przez byka i przedstawienia gryfów najprawdopodobniej są związane z władcami Krety. Według legendy Knossos było miejscem, gdzie znajdował się podziemny labirynt, w którym mieszkał Minotaur (pół-człowiek, pół-byk).
3 Obecnie w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie. Sarkofag pochodzi z Pałacu w Agia Triada, kilka kilometrów od Fajstos. Okres kreto - mykeński (1450 - 1000 p.n.e.).
4 Lew Szestow, właśc. L.I. Szwarcman, 1866 - 1938, rosyjski filozof i pisarz. Polskie wydanie: Ateny i Jerozolima, Kraków 1993. Szestow przeciwstawiał Abrahama i Hioba Sokratesowi i Arystotelesowi. Zgodnie z jego tezą Jerozolima reprezentuje objawienie, Ateny zaś dialektykę, a między nimi istnieje sprzeczność - nie można mieć zarazem Aten i Jerozolimy.

WERSJA ANGIELSKA

Where do the idea for the cycle „Handakos” come from?
A trip to Greece and Crete was the direct inspiration. But I also looked up Zbigniew Herbert’s Labirynt nad morzem ( Maze by the Sea). There is a description of Handakos Street. I went there. Today the street looks completely different. Herbert was probably in Heraklion in the sixties. Now there are cafes and shops for tourists. Therefore I went to a small city Gonias where there is an old monas-tery and very few tourists. By chance I found a small street which, in my opinion, corresponds to Herbert’s description. Back in Poland, I started to paint it and in such a way the cycle came into existence. In between white, rough walls of houses one can see the sea-shore and boats.
Have you been touched by this „death in the dazzling sun of the south”? In your painting one can see heavy sticky air.
Indeed there one felt this hot air. Sometimes the heat be-came tangible. That is why the paint on some works trick-les down the canvas, which gives way under its weight. Besides I like painterly matter. A thick layer of paint can be applied with a knife or brush, shred it, glaze it...., it is a pure painterly fun.
You go away from the real world towards the unreal, but you never cross the frontier of the abstract.
Never. When I reach the total abstraction the sense eludes me.
Greece has influenced the painterly aspect of your works. What else have you found there?
Earlier I was in Provence, but Crete is more dramatic, this drama suits me more. The Cnossus Palace was re-constructed in such a way that it does not stimulates imagination. The sarcophagus of Agia Triada is a true chef-de-oeuvre, without any restore’s intervention. One of the figures in my painting is derived from it. Various reflections, emotions, „seeings” formed the cycle „Handakos”. I look at colour, composition, I look at everything as a painter.
And what does a painter from a country of cold, wind and grey-ness see there?
Greece, and then a mild winter in Poland permitted me to heat up these paintings. It was an escape in some sense.
If you lived there, would you be a different painter?
Certainly, the place and the world in which we live form our vision.
Has Greece put you off balance like Herbert?
It has inspired me, stimulated. Out of your world, you start to think. Perhaps it does not influence painting immediately, you have to digest it first, but, finally, it leaves its trace. It is a fascinating place. The melting pot of cultures: antiquity,
orthodox and modern – they all mix together. You feel it stronger when you go outside the tourist centres. In ad-dition to these „worlds” I have experienced something more. I went with my daughter Danusia who at that time was reading Tolkien. I did not know his books then, so she talked about them all the time. It is interesting that on Crete where the Greek mythology was born, she talked about modern mythology. There are elves in Tolkien, and therefore one of the pictures is entitled „Silver elves’ boat”.
Indeed among real fishermen’s boats there are elves’ boats. Fish-ermans’ boats are moored, but elves’ seem to glide in the air. They sail into the heaven, do they?
Perhaps. Another painting is entitled „Gray harbour”. It is a place from which elves set off for the land of happiness.
From our point of view, Greece is also a land of happiness. All these mythologies have mixed together. Reality and fiction; we believe in all, from everything we build images of our imagina-tion.
Danusia is 11 years old and lives in the land of imagination. All the facts have been mixed. She has been reading about „Middle-Earth”, but she was at the Mediterranean Sea. She walked along beaches, looked at historical monuments and linked them to that world. Once she said to me: Papa, Middle-Earth should have been here. These two realities overlapped in her mind.
Or perhaps one non-reality (literary fiction) with the world, which is not real from our point of view also, as it was lost long ago. For us the Minoan culture is not a reality, I guess, in spite of the rem-nants it has left. We believe in it, but we do not experience it. We believe in it as we believe in Tolkien’s mythology.
But the antiquity is perhaps in us. Our culture, philosophy originate from it.
After several thousands years, can one feel the culture of which only remnants remain? How can one feel the smell of the forest having only a herbarium available?
Through works of art. There one can see men, flesh and blood, such as we are.
So through your works it will be possible to reach our reality one day, will it not?
Whether to the whole our reality, I am not sure. But cer-tainly to my own reality, of the man who created it. We live in the time which fascinates us or irritates, but it is our time. Even if someone runs away from it, one expresses one’s attitude to that which surrounds.
Indeed, by contradiction. You give yours by confirmation, by af-firmation. You look for the beauty. But modern times seem to be far away from beauty and good.
And I am not very happy about it. Perhaps it is the reason
why I prefer to look at older works, to look at that what hap-pened some time ago, to discover old beauty rather than to be fascinated by the present.
But why does the painter reach for the past today? You create modern art taking from the past not the present. Is it still a con-temporary art?
In the past I tried to discover my roots, to find myself, to understand why I see paintings in this way and not another. After all, I have been educated on the past.
Do you want to reach the source?
This is a question about the preferences of my aesthetics, about the definition of the beauty. Each of us must pose it. One says „beautiful”, but what does it mean?
Do you want to understand it and create it knowingly?
Today in art there exists a deep feeling of freedom. In principle, everything is allowed. But it is not true. If it were like that, we could do nothing. Not everything is al-lowed. There should be a goal. During my studies I painted pictures inspired by sections of the earth. Then by that what surrounded me. Rarely I left the town, so I painted townscapes, mainly roofs seen from the studio window. Then I have got interested in nature. When I was reaching abstraction, I was losing interest in it. Now I am interested in culture. This is very close to me spiritually. In this way I have started to define the man.
Some time ago you painted some biblical stories. Now you have taken up the Greek mythology. Where would these „wonderings along the steep Handakos Street” take you? To the Christian spir-ituality, or the mythology and corporality of the antiquity?
It is Lew Szestow’s question: Jerusalem or Athens? But the apostles set off for Athens and managed it.

Monika Branicka (Art & Business) talked to the artist.