S T R O F Y
N A W I E K U P O C Z Ą T E K
I
Daj ać ja pobruczę, a ty poczywaj.
(pierwsze polskie zdanie odnalezione
w Księdze henrykowskiej)
Uprawiać słowo, nie ustawać w żniwach,
wersety plewić i w rzędach kapustę,
gdy ziarno w żarnach - daj ać ja pobruczę,
a ty poczywaj.
Płomyk polszczyzny, mowa chybotliwa,
jak pierwsze - mama - i matczyny uśmiech,
wór pełen ziarna - daj ać ja pobruczę,
a ty poczywaj.
Kołyska baśni z kądzieli przędziwa,
o stworach w rzepie i zmorach w kapuście,
to ziarno słowa daj ać ja pobruczę,
a ty poczywaj.
Gotuj w kapuście mięsa, boczek przedni,
a będzie bigos albo postmodernizm.
VIII
Czułość z twych bioder ustami wywiodę,
w bieli pościeli w rumieńcu się łasi.
Rozchylam ciebie jak dziecko drzwi baśni
tajemnic głodne.
Być u twych piersi jak kat albo Szopen,
pieszczotą w C-mol czerwień sutek drażnić,
być krzykiem ptaka mrocznej wyobraźni
w trzepocie bioder.
Do uniesienia włóż umiaru kroplę,
miody Filonów łyżką dziegciu drażnij,
by czułość zmienił w akt strzelisty, jasny,
rozsądku chłodek.
W sonetach polskich choć na chwilę przystań
jak matka Polka - chociaż feministka.
O B E R E K Z C H O C H O Ł E M
I
Niejeden naród zapomniał się w tańcu,
zatańczył siebie w oberku chocholim,
prawda w przytupach oberka mniej boli,
jeśli do taktu.
Czasem był dłuższy, czasem krótszy łańcuch
albo na smyczy oberek chocholi,
taniec z narodem na smyczy mniej boli,
jeśli do taktu.
Do twarzy tobie w donosów ubranku.
Mówisz, koniaczek zapomnieć pozwoli,
kłamstwo w przytupach oberka mniej boli,
jeśli do taktu.
Nie będę z tobą koniaczku popijać,
chociaż cię lubię. Krakowiaczek ci ja!
II
Niczym kolędę socjalizm przynieśli,
gdy noc truchlała cuda ogłaszali,
prawie pół wieku tak kolędowali
w kadzidłach wierszy.
Miał byt świadomość narodów określić.
Amorek ostrzył na idei strzały.
Mieli pokochać i nie pokochali
tej bratniej śpiewki.
Ogromniał księżyc nad łagrem, a w pieśni
człowiek brzmiał dumnie, coraz bardziej martwy -
i budowali wciąż na piasku zamki
w kadzidłach wierszy.
Niech się zlituje dobry Bóg nad nami,
gdy zastąpimy prawdę półprawdami.
VII
Skazałeś siebie na ciężkie norwidy -
pisze poetka, a ze słowem zna się.
W co ubrać słowo, by mogło zajaśnieć
światłem ukrytym.
W światło i cienie Rembrandta, w błękity,
w żółcie obłędu van Gogha czy w baśnie
o snu utopcach, w głosy brzasku ptasie,
w delirium zwidy.
Skazałeś siebie na ciężkie norwidy,
by słowo w słowie mogło wyobraźnieć,
nie lepiej ziółka liryczne pić na sen
zdrowy, a przy tym...
Gdybyś Norwidzie dalej w Polsce siedział,
krytyk o tobie by się nie dowiedział.
.... Twórczości poetyckiej Adama Kawy przypatruję się od dawna i próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie ją na mapie szeroko pojętej współczesności literackiej umieścić, z czym ją kojarzyć i spokrewnić. Jak powszechnie wiadomo, nasza współczesna poezja ma dwa nurty: jeden ma za ojca Przybosia, drugi Miłosza. Przyboś wypracował swoją wersyfikację i własny poetycki język z dominantą metafory; Miłosz (dojrzały) penetrował przestrzeń pośrednią między wierszem i prozą. Jeden i drugi mają swoją poetycką progeniturę rozpoznawaną nawet wtedy, gdy ta progenitura zapożycza się u obu patronów. Otóż z Kawą jest ten problem, że on nie jest wyznawcą żadnej z tych poetyk. Nie należy też do poetyckiej shizmy (określenie Miłosza), której wyznawcy odnoszą słowa do słów a nie do rzeczywistości. Kawa wybrał dawno formę sonetu i tej formie jest wierny, choć ją na swój sposób przekształcił jakiś czas temu: "strofy safickie trzy i epigramat" w postaci dystychu (dwu 11- zgłoskowców). W tej odmienionej formie sonetowej Kawa stworzył nową dykcję. Wszelako nie zmienia to faktu, że jest do tej szlachetnej, trudnej formy (gatunku i strofy) przywiązany. Jeśli dalej miałbym szukać pokrewieństwa dla Kawy, to ze względu na staranność i cyzelatorstwo wskazałbym na Grochowiaka, Który jednak wypowiadał się w różnych formach wiersza, nie stronił od wiersza wolnego, którego Kawa unika i nie praktykuje. Kawa chodzi własnymi poetyckimi drogami i nie zabiega o poklask .....
Prof. Dr hab. Adam Kulawik
(fragment recenzji)
|