krzysztof malczewski
toyZone
26 luty 2010
fotoreportaż z wernisażu
"ToyZone autorstwa Krzysztofa Malczewskiego to formalnie minimalistyczny, lecz efektowny obraz, którego zaletą jest to, że kreuje opowieść, która wychodzi poza przekaz czysto graficzny."
Praktycznie każde toyZone jest o czymś innym. Określenie estetyka mangghi pasuje, ale do niektórych prac nie bardzo lub wcale. Płaskie kolory i kontur można równie dobrze określić jako pop.
Mogłyby też pojawiać się takie słowa jak "świeżość", "brawura".... no i tradycja ... a z drugiej strony XXI wiek :)
Jest w tych pracach coś zabawnego a jednocześnie coś przytłaczającego, smutnego i groźnego.
(Cytat pochodzi z tekstu Lori Kent "MTG z perspektywy NYC" |
Marek
Sobczyk
Malarstwo i jego ograniczenia w Krakowie.
Lekcja
19 stycznia 2008 godz. 19.00
fotoreportaż
Malarstwo i jego ograniczenia w
Krakowie
Wydaje mi się, mam pewność, że
malarstwo powodowane jest ograniczeniami, i u mnie powoduje oglądanie
czy przyglądanie się - "widzenie" ograniczeń. Ograniczenie formatem/
ograniczenie płaskością/ ograniczenie konwencją: coś na czymś;
figura - tło; warstwa na warstwie, ale tak, by przez warstwy przenikało
światło/ ograniczenie materialnością: nieprzezroczystość, powierzchnia,
farba/ ograniczenie treścią-formą-funkcją. Tak więc gdy widzę malarstwo,
analizuję jego ograniczenia (nie zawsze przekłada się to na analizę
ograniczeń konkretnego obrazu; po prostu nie zawsze obraz jest
na tyle interesujący, by go analizować). To znaczy nie tyle widzę
obrazy (interesujące i nieinteresujące), co właśnie ograniczenia.
I co dodatkowo ważne, nie tyle widzę granice, które sztuka wizualna
przekracza czy przesuwa - czyli granice ruchome i pokonywane -
ile widzę ograniczenia ponad granicami jako ważniejsze.
Upływający czas podpowiada, że czas skończyć z malarstwem jako
w pewnym sensie anachronicznym zajęciem, obciążonym historią i
dodatkowo obciążonym dniem dzisiejszym - przygniatającą ilością
starych i nowych obrazów. Ale w tym czasie zapomina się również
o analizowaniu i trzeba się cofnąć do prekusorów analizy, by zdać
sobie sprawę, że rozważanie o ograniczeniach ma sens. I tak dla mnie ma sens
oderwanie analizy obrazu od historii sztuki i pójście w stronę psycho/somo/socjo-analizy.
W tekście-analizie Kobro i Strzemińskiego (Kompozycja przestrzeni obliczenia
rytmu czasoprzestrzennego), między innymi porównującym trzywymiarową rzeźbę
z obrazem, zapadają werdykty: rzeźba posiada trzy wymiary, obraz posiada dwa;
rzeźba pokonuje swoją naturalną granicę w obie strony: do wewnątrz i na zewnątrz,
obraz jest całkowicie oderwany od przestrzeni, samodzielny i wolny. Jednak
według mojej psycho/somo/socjo-analizy obraz w swoich granicach zawiera pewną
określoną ilość przestrzeni, ale poprzez tę przestrzeń nie integruje się z
otaczającą przestrzenią w sposób jednoznaczny, raczej dopiero poprzez swoją
umowność pokazuje więcej niż dwa wymiary przestrzeni, więcej niż trzy wymiary
- w pewnym sensie obraz pokazuje więcej poprzez dodany "wymiar mentalny".
I tak można na potrzeby analizy zapytać:
Czy wymiary artysty są ważne, czy tylko wymiary obrazu?
Czy zawsze należy rozumieć obraz jako zorientowaną w przestrzeni kompozycję,
czy można nim obracać?
Czy obraz też wykonuje gest, czy tylko na obrazie można wykonywać gest?
Chodzi o zadawanie pytań w taki sposób i w takiej kolejności, aby obraz uniezależnił
się od twórcy i od odbiorcy; i na odwrót aby i twórca, i odbiorca miał szansę
uniezależnić się (poprzez analizę) od obrazu. Czyli tak naprawdę chodzi o kolejne
ograniczenie, tym razem ograniczenie oczywistości malarstwa.
Dopisek:
Malarstwo i jego ograniczenia w Krakowie. Lekcja*
*Jest to przede wszystkim lekcja udzielana samemu sobie
Próba (polega to na samodzielnym wykonaniu przez artystę dzieła na oczach publiczności)
praktycznego rozważenia jednego z zagadnień ograniczenia malarstwa. Chodzi
w tym wypadku o jednostronność obrazu i jego nieprzezroczystość.
Wiele strategii tak jakby sytuuje obiekty w nieprzystających, niepołączonych
ze sobą, niedostępnych dla siebie nawzajem dwóch (i więcej) przestrzeniach.
Taką strategią jest strategia psycho-analizy, gdzie, by prowadzić analizę,
potrzeba dwóch podmiotów osobowych analizowanego i analizującego (w mojej rozwiniętej
koncepcji psycho/somo/socjo-analizy nie muszą to być osoby). Oprócz tego miejsce
prawie każdej z traktowanych jako kwestie czy terminy jednostek analizy jest
rozdzielne, wyznaczniki tego miejsca znajdują się czasami tak jakby nie obok
siebie, tak jakby po dwóch stronach "duszy", "psychiki", "ego", "Id", "świadomości", "przedświadomości",
czy czego tam potrzeba. Tak czy tak to rozdzielenie, dwudzielność, czy dwutorowość
odczuwania i reagowania w pewnym sensie wpływać może na możliwość percypowania
tych stanów również z zewnątrz.
Prowadzi to do zapotrzebowania na jednoznaczność wymagającą niejednoznaczności,
możliwość przedstawienia pewnej kwestii w obszarze p/s/s-a może wymagać właśnie
dwustronności i dodatkowo przezroczystości płaszczyzny malarskiej, która ma
temu przedstawieniu służyć. |